KOMPOT wigilijny… najlepsza część wieczoru dla mojej Mamuni :)

Posted: 24 listopada 2014 by margot2you in DESERY

” W pośrodku stołu pofalowanego bielą obrusa, na pękach siana[…] [przypisek mój: u mnie w domu wróży się z wyciąganych ” w ciemno ” źdźbeł siana…kto będzie żył dłużej…tak,jak z długości cienia,siedzących przy stole.Nie daj Boże,gdy ktoś usiądzie tak,że tego cienia nie ma….|cała rodzina angażuje się w przesadzanie delikwenta i przestawianie stołu względem lamp……by ten cień odnaleźć 🙂 ]  stawiano tzw. kucję – ogromna salaterkę poczwórną,w której mieściły się cztery zasadnicze potrawy Wilii, cztery paskudztwa ku tradycji przyrządzone, których nikt nigdy nie tykał. Jestem przekonany, że kucja sięgała swych pochodzeniem zamierzchłych czasów pogańskich.

Był tam kisiel owsiany, wyglądający,jak brudny klajster, rozdęte ziarna gotowanej pszenicy, groch i jęczmień oraz mleko makowe.

Babka tylko, jako pani domu, musiała każdej potrawy spróbować i podlać sytą [ przypisek mój:  miód z wodą ] , bo inaczej nadchodzący rok nie dałby dostatku.Krzywiła się , zwłaszcza przy kisielu, ale jak mus to mus .”

[M.Wańkowicz, SZCZENIĘCE LATA ]

Zaiste …w niektórych regionach Polski wschodniej na Wigilie podawany jest KISIEL Z OWSA.  Przyrządza się  to ze skwaśniałej wody, którą przez  3 dni była zalana mąka owsiana. Ugotowany z takiej wody kisiel zjada się z cukrem, miodem albo z olejem lnianym .

W różnych rejonach Polski używa się  bowiem oleju lnianego.Ma  on ciemnopomarańczowy kolor i specyficzny aromat.I jest bardzo delikatny.Olej lniany to specjał Polski.Nigdzie na świecie chyba nie znajduje tak szerokiego zastosowania,jak w polskiej kuchni.

KOMPOT z SUSZU…..to chyba ulubiony punkt programu kulinarnego  mojej Mamuni podczas Wigilii.Wszystkie potrawy spróbowane, pojedzone, wszystko poukładane w żołądku. „Czas na strącenie tego co zjedzone „….pada zawsze takie zdanie i wjeżdża kompot w dużej misie z dużą piękną srebrną łyżką wazową. Wiem,znam obyczaje niektórych zaprzyjaźnionych domów.Tam podaje się zazwyczaj kompot z samych suszonych śliwek…pyszny.W niektórych dorzuca się jeszcze garść  suszonych jabłek…..też pychota. Ale ten nasz to majstersztyk smaku i kompozycji owoców. To istna gęstwina,ja mawiam czasem,ze to akwarium z bogactwem  flory….. 🙂 Nalewamy sobie tego kompotu do oporu…Podawany jest w temperaturze pokojowej i gasi pragnienie, pomaga trawić…Na jednej kompotierce nie kończymy zabawy…. 🙂

Garści dwie suszonych śliwek, po jednej garści suszonych jabłek i  gruszek, garść suszonych moreli, kilka suszonych brzoskwiń dla smaku, pół pętka  fig (sprzedawanych w takich ususzonych wieńcach, pętkach właśnie 🙂 ) ze dwie łyżeczki drobno krojonej skórki pomarańczowej w lukrze ( własnej produkcji 🙂 ) , garść rodzynek, kilka daktyli ku słodyczy to z grubsza wszystko…..słodzimy oczywiście miodem, zalewając uprzednio wodą i gotując na wolnym ogniu. Dosmaczamy laską waniliową, czasem aromatem migdałowym,skórką cytrynową. Gdy kompot ugotowany…możemy porozlewać do słoików typu twist i zamknąć na gorąco lub chwilkę pasteryzować . Postoi nasz kompocik i poczeka na swoja kolej, gotowy do spożycia…Zawsze to jedna praca mniej w tym najgorętszym czasie przed samą Wigilią………………

Dodaj komentarz